fbpx
Slub w stylu Alicji w Krainie Czarow

To był koniec zimy, kiedy dostałam bardzo piękną wiadomość od panny młodej o niecodziennym imieniu – Petrica. Okazało się, że pochodzi ze Słowacji i zakochała się w moich zdjęciach. To była dla mnie ogromna radość i wyróżnienie. Petrica zapytała mnie czy mam wolny termin w maju przyszłego roku i czy nie odwiedziłabym cih w jej rodzinnych stronach. Bardzo się cieszę, że moja praca trafia do ludzi z różnych krajów. Petrica napisała, że ma marzenie o wyjątkowym rustykalnym ślubie w stylu Alicji w krainie czarów! Pokazała mi całą masę inspiracji i powiedziała, że tak to będzie u niej wyglądało. Bardzo mnie to zaintrygowało i byłam ciekawa jak to wyjdzie w rzeczywistości. Oczywiście miałam wolny termin i odliczałam dni do ich Ślubu.

Destination wedding

Zdecydowałam się na wyjazd samochodem, wiedząc, że po drodze czeka nas masa pięknych widoków, bo jedyna droga na Słowację prowadzi przez Tatry, które zajmują szczególne miejsce w moim sercu. Widoki po drodze były oczywiście obłędne, a po przekroczeniu granicy nie przestały zachwycać. Jechaliśmy przez słowackie wsie położone wśród gór. Malownicze pola na zboczach niewysokich pagórków dodatkowo wzmacniały wrażenia, mimo, że właśnie mijała 9 godzina podróży.

Przygotowania ślubne i otoczenie

Po spokojnej nocy w pobliskim hotelu, dość wcześnie pojawiłam się w miejscu, w którym miało odbyć się wesele. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to ilość zieleni. Faktycznie nazwa Zelenýdeň w pełni odzwierciedlała klimat miejsca. Od samego początku widziałam, że moja Panna Młoda faktycznie poszła za głosem serca i zorganizowała wesele w klimacie Alicji z krainy czarów! Cała stodoła, w której miało odbyć się wesele była pełna detali i drobiazgów, które przenosiły nas w świat tej bajki. Ponadto Petrica obiecała, że w okolicy będzie prawdziwy biały królik. Sama nie wierzyłam, że to się dzieje!

Jednak samo miejsce to za mało, najważniejsi są ludzie i emocje, bo bez tego nie będzie pięknej historii. Petrica była bardzo podekscytowana, cieszyła się całą sobą i to było widać gołym okiem. Jej siostra, rodzice byli równie radośni. Robiąc zdjęcia podczas przygotowań buzia sama mi się cieszyła widząc to, co się dzieje dookoła. Również jej narzeczony – Mario, bardzo się cieszył, że stanie się jej mężem. W tym dniu, wśród tych ludzi czułam się jak członek rodziny. BYłam pytana czy czegoś potrzebuję, czy chciałabym się czegoś napić i coś zjeść. To było cudowne uczucie, czuć się właśnie w ten sposób. Jak rodzina, jak gość, wśród ludzi, których widzi się po raz pierwszy w życiu. Czy wspominałam już, że mam szczęście do ludzi? Nie? To teraz to mówię! Mam ogromne szczęście do ludzi!

Luterańska ceremonia ślubna i wesele na Słowacji

Ceremonia odbyła się według obrządku luterańskiego, w dwóch językach i była prowadzona przez pastora – kobietę. To dość częste w przypadku ślubów protestanckich i coraz mniej zaskakujące. Przebieg zaślubin był zbliżony do katolickiego. Bardzo lubię moment ceremonii niezależnie od wyznania czy też klimatu – zawsze widać mnóstwo miłości i uczuć między parą młodą.

Przyjęcie weselne przypominało nieco te, które znamy. Tym bardziej, że kapela mówiła po polsku i mogliśmy się wymienić doświadczeniami i porozmawiać o różnicach w czasie wesela. To, na co zwróciłam szczególną uwagę to bardzo duże przywiązanie do tradycji na Słowacji. Elementy ludowe były obecne w wielu miejscach, ale najbardziej wzruszające były oczepiny. Ten element jest wspólny zarówno dla nas-polaków jak i ludzi zamieszkujących Słowacje, ale niczym nie przypominał znanych nam oczepin. Polegały na tym, że Panna Młoda, ubrana w tradycyjny słowacki strój, w półmroku jest wprowadzana na salę weselą przez inne kobiety. One również noszą tradycyjne słowackie stroje i tańczą ze świecami wokół Panny Młodej. Jeden z gości weselnych pyta Pannę Młodą czy na pewno chce zostać żoną. Za trzecim razem, gdy wypowie, że tak – staje się oficjalnie żoną! Wspaniałe przedstawienie i dodatkowa deklaracja miłości! Do dziś przechodzą mnie ciarki po plecach jak przypominam sobie ten moment. Tym bardziej, że podczas trwania oczepin widziałam na twarzy Panny Młodej ogromne wzruszenie, które udzieliło się zarówno mnie jak i jej najbliższym.

Mini sesja zdjęciowa w dniu ślubu

Oprócz pięknego przyjęcia Petrica pragnęła także sesji ślubnej w czasie wesela. Opowiadała, że kilka tygodni wcześniej, z wielkim plecakiem, cały dzień chodziła po okolicy w poszukiwaniu miejsca z pięknym widokiem, by tam zrobić mini sesję zdjęciową. Znalazła wzgórze, na którym stały ruiny kościoła! Po przejściu przez bramę ogrodzenia poczuliśmy się jak w innym świecie! Nie spodziewałam się takiego klimatu! Zrobiliśmy przepiękne zdjęcia, choć było już późno i dość chłodno (w końcu to teren górzysty). Ruiny, łąki na zboczach wzgórz, a w oddali góry – coś wspaniałego! Bardzo cieszę się, że miałam przyjemność być tego dnia świadkiem wszystkiego, co się dzieje i mogłam to uwiecznić na zdjęciach!

Kochane przyszłe Panny Młode! Pamiętajcie, żeby podążać za marzeniami, szczególnie w kwestii ślubu! Jak widać, można wszystko! Wystarczy znaleźć ludzi z wizją i z otwartą głową, którzy pomogą zrealizować marzenie!